The highest point in South Dakota. Black Elk Peak - around one year ago know as Harney Peak (known by this name 150 years). It's the highest point in Black Hills - 7,242 feet. So we did it - we're kikking to this tower - took us around 4 hours in two ways - was fun! Maybe a little bet more cuz we lost our trial in some point... but we get the tower! Wind was really fast of the top! At the fisrt picture this little tiny tower is our direction for next 2 hours. That was exciting!
Badlands is a national park of the United States located in southwestern South Dakota. That was a first attraction of our one week winter holidays. Firt attraction also cus when you're going from Minnesota there is NOTHING around while you driving. Seriouly. So this road learn you to be patience. Looks awesome! You can lost in those nature's sculptures! There were some wild animals too! Road is really good, and you can easily stop almost eveywhere and take a picture. We came out of the season what gave us totally free and empty space. To drive throught Badlands Nationa Park pepare to pay 20$ for a car.
Tego dnia już wysuszeni startujemy z Oddy. Dzień całkiem deszczowy. Złapaliśmy Norwega, który jak dla mnie miał urodę z Meksyku zabrał nas w parę fajnych miejsc jak to poniżej - Skjervsfossen.
Nasze plany uległy zmianie, bo niestety w Bergen był festival i nie było opcji na jaki kolwiek coughsurfing. Kiedy dostaliśmy się w końcu do Flam - co powinno zająć 2 godziny (a zajęło znowu jakieś 6) stwierdziliśmy, że warto zobaczyć fiord bliżej. Nie było za wiele dobrych opcji o tej godzinie, żeby przemieścić się w jakieś sensowne miejsce więc jedyna opcja jaka została to Gudvagen (tak, musieliśmy się cofnąć, chcieliśmy wziąć prom z Gudvagen do Flam, ale nasz kierowca nie zrozumiał nas i wziął nas dalej).
Tutaj nocujemy. Znowu rozbijamy namiot, choć bardzo niechętnie chcemy się zmierzyć po raz kolejny z lodowatą nocą i deszczem. Mimo wszystko wybieramy namiot, patrząc na ceny nawet campingu. Niestety wszystko jest tak mokre, że nie ma opcji na ciepłe jedzonko, więc zadowalamy się kanapkami. Rano łapiemy super stopa! Kierowce tira z Białorusi! Generalnie, nie ma opcji, że zatrzyma się tir w Norwegii - my łapaliśmy stopa chyba każdego roku i ani razu się to nie zdarzyło. W każdym razie plan był dojechać do Trondheim, ale skoro już tir jechał do Oslo, a byliśmy przemarznięci na maxa... stwierdziliśmy, że ciepły prysznic jest o wiele bardziej przekonujący niż cokolwiek! Btw - widzicie ten piekny budynek? Po środku niczego, w jakiejś wiosce - zwykły niezwykły sklep. Tak prosty, a tak piękny. Nice!
Dzień drugi - startujemy w miasteczku Odda, łapiemy stopa pod znakiem -> Trolltunga.
Tutaj musimy przejsc pare dobrych kilometrów pod górę. ZERO AUT. Serio! Dochodzimy do przystanku gdzie mamy jeszcze 6km do miejsca staru trekkingu. Zero aut, żeby coś złapać, a nam nie uśmiecha się wchodzić kolejnych kilometrów z ciężkimi plecakami. Po przerwie na kabanosa (tak!) podchodzi pewien starszy Pan i mówi, że nawet autobusy tam nie jeżdzą, ale on może nas podrzucić. Okazało się, że jest localsem i opowiedział nam historię związaną z kolejką, którą widać niżej. Gdy był małym chłopcem chciał się dostać wyżej, jego ojciec miał chatę w drodze na Trolltunga. Był razem z przyjacielem. Ludzie którzy używali kolejki zapytali czy jego Ojciec tam jest (oczywiście go nie było). W połowie drogi zeszli z kolejki i wdrapali się na górę po schodkach, po obu stronach kolejki. Byli pierwsi - ale 7miu ludzi spadło z kolejki i zginęło tego dnia. Jak widać chłopcy mieli szczęście - jest za co być wdzięcznym. Dzisiaj kolejka jest nieczynna, więc musimy wdrapać się 5 km slalomem w górę z naszymi plecakami (dzięki Bogu zrobili to w tym roku, inaczej trzebaby było iść przez las schodami zrobionymi przez Nepalczyków).
Przed Wami przed ostatni koncert w Polsce. To już ostatnie miasto z supportem CrossFya. Graliśmy na dziedzińcu zamkowym, co było dość oryginalne - większość koncertów obywa się w centrum miasta na rynku, ale tym razem mieliśmy konkurencje - tancerzy ludowych :D
You see almost the last concert in Poland. The last city with CrossFya support. We played on castle cordyard, what was quite original - most of the shows are in the main square, but this time we had competitors - folk dancers :D
You see almost the last concert in Poland. The last city with CrossFya support. We played on castle cordyard, what was quite original - most of the shows are in the main square, but this time we had competitors - folk dancers :D
Tu jeszcze NLM nie było! Polańczyk to dość turystyczna miejscowość, więc nie zaskoczyło nas, że rozmawialiśmy z ludżmi z różnych części Polski. Zgodę na koncert dostaliśmy chyba tego samego dnia, mimo to w ciągu dnia rozdzieliliśmy się i część z nas pojechała na Solinę rozdawać ulotki i zapraszać ludzi.
W Katowicach zagraliśmy na ul. Mariackiej - deptak pełen ogródków piwnych, imprez, pełen ludzi. Spotkałam paru studentów, którzy przyjechali z Częstochowy, żeby zobaczyć show jeszcze raz i pokazać go znajomym. Działo się!
We played in Katowice on Mariacka street - walk zone full of bars, parties, full of people. I've met few students, which came from Częstochowa, to see it once again and to show it to their friends. Happend a lot!
Tym razem koncert w sercu Kielc supportował zespół z Wielkiej Brytani - Crossfya. Jeśli chcecie posłuchać ich muzyki kliknijcie w TEN LINK. Bardzo energiczna muza - połączenie elektroniki, hip hopu i niezłego czarnego wokalu. Oczywiście nie da się tego porównać do koncertu na żywo, gdzie Nana angażował publiczność do tańczenia - Let's your shoulders work! Na tym koncercie był z nami tez Kolah, niestety ostatni raz w tym roku :(
This time concert in Kielce's heart support of NLM was band from UK - Crossfya. If you want listen of their music click in link above. Really energetic music - mix of electronic, hip hop and nice black vocal. Of course you can't compare this with live music, where Nana engaged audience to dance - Let's your shoulders work! Kolah played with us too, unfortunetly last time in this year :(
W Łodzi spędziliśmy dwa dni - tak samo było i w Częstochowie. Drugi dzień spędziliśmy w mieście i wieczorem na follow upie spotkaliśmy się z ludźmi po koncercie. Graliśmy w samym centrum miasta w drodze na Jasną Górę! Moim zdaniem najlepszy odbiór show z całej polskiej trasy.
We spent two days in Łódź - the same in Częstochowa. Second day in the city and the evening on follow up meeting with ppl after show. We played in the center of city on the road to Jasna Góra! In my opinion the best reactions after show in whole Polish tour.
Trasa koncertowa z No Longer music - drugi koncert w centrum z supportem Maleo - Łódź! Dobry początek, rozmowy, alarm od sklepu ze starociami, który się ciągle włączał, chodzące plakaty z powodu zakazu rozdawania ulotek i świetne after partry w cafe Fabryka.
NLM tour - started second conert in a center with support Maleo Reggae Rockers - Łódź! Good beggining, conversation, alarm form antic shop, which was anoying, walking posters cuz was a ban for flyers and awesome after aprty in cafe Fabryka.
Nasza kolejna trasa : Kutaisi - Mestia. Wyprawa zajęła cały dzień, a po drodze zahaczyliśmy o kanion Okatse, który przepłyneliśmy pontonem. Głównym celem podróży do Mestii mimo ciężkiej, dziurawej i krętej drogi był lodowiec Chalaadi, który widzicie na powyższym zdjęciu. Cała wędrówka trwała z 2-3h. Wieżyczki, które zobaczycie niżej - to średniowieczne baszty, które służyły Swanom za warownie i dom (na jedną z nich wyszlismy i zrobiłam parę zdjęć m. in. też te kości!). Piękne, malownicze góry, bieda i... krowy wszędzie jak w całej Gruzji.
Our next day trip was Kutaisi - Mestia. Trip took all day, on the way we saw Okatse canion, which we saw from pontoon. The main goal of trip to Mestia even hard, full of holes and spiral road was Chalaadi Glacier, which u see above. All hike took around 2-3 hours. Towers on pictures below - are medieval bastiles, which was home and fortress for Svanetia people in the same time (we hike on the roof of one of them and I took some pictures btw. these bones are from there!). Beautiful, scenic mountains, poverty and... cows everywhere like in all Georgia.
Trzeci dzień w podróży. Wynajmujemy autko i ciśniemy! Wpiszcie sobie w Google "Monastery" i zobaczycie, że jest ich strasznie dużo, dlatego my wybraliśmy dosłownie tylko parę tych punkcików, żeby zdążyć zobaczyć też inne atrakcje. Poniżej nasza jednodniowa traska dodając jeszcze jeden Klasztor w Kutaisi. Samo miasto szczerze mówiąc nieciekawe, byliśmy też strasznie późno, ale zjedliśmy lokalne żarcie w fajnej gruzińskiej knajpie! Warto było przyjechać na pyszne Chaczapuri czy Lobiani.
Third day in a trtip. We're renting a car and let's go! Write in Google "Monastery" and see, that it's so many of them, that's why we chose just few on these points, to see also other atractions. Below our one day trip road adding also one more Monastery in Kutaisi. To be honest city is not interesting, we were also late a little bit, but we ate local food in nice georgian restaurant! It was worth it to come for delicious Chaczpuri or Lobiani.
Third day in a trtip. We're renting a car and let's go! Write in Google "Monastery" and see, that it's so many of them, that's why we chose just few on these points, to see also other atractions. Below our one day trip road adding also one more Monastery in Kutaisi. To be honest city is not interesting, we were also late a little bit, but we ate local food in nice georgian restaurant! It was worth it to come for delicious Chaczpuri or Lobiani.