Hitchhiking trip day 2-4 | Trolltunga, Norway

By | 11/27/2017 10:49:00 AM Leave a Comment
Dzień drugi - startujemy w miasteczku Odda, łapiemy stopa pod znakiem -> Trolltunga. 
Tutaj musimy przejsc pare dobrych kilometrów pod górę. ZERO AUT. Serio! Dochodzimy do przystanku gdzie mamy jeszcze 6km do miejsca staru trekkingu. Zero aut, żeby coś złapać, a nam nie uśmiecha się wchodzić kolejnych kilometrów z ciężkimi plecakami. Po przerwie na kabanosa (tak!) podchodzi pewien starszy Pan i mówi, że nawet autobusy tam nie jeżdzą, ale on może nas podrzucić. Okazało się, że jest localsem i opowiedział nam historię związaną z kolejką, którą widać niżej. Gdy był małym chłopcem chciał się dostać wyżej, jego ojciec miał chatę w drodze na Trolltunga. Był razem z przyjacielem. Ludzie którzy używali kolejki zapytali czy jego Ojciec tam jest (oczywiście go nie było). W połowie drogi zeszli z kolejki i wdrapali się na górę po schodkach, po obu stronach kolejki. Byli pierwsi - ale 7miu ludzi spadło z kolejki i zginęło tego dnia. Jak widać chłopcy mieli szczęście - jest za co być wdzięcznym. Dzisiaj kolejka jest nieczynna, więc musimy wdrapać się 5 km slalomem w górę z naszymi plecakami (dzięki Bogu zrobili to w tym roku, inaczej trzebaby było iść przez las schodami zrobionymi przez Nepalczyków).




Tutaj w jakiejś 1/3 drogi na Trolltunga nocujemy na dziko w naszym namiocie. Wieczorem udaje się rozpalić ognisko i znaleźć jakieś suche kawałki drewna. Kamienie, które leżały przy ogniu owijamy w koszulki i używamy jako termoforki. Super patent kiedy można prawie umrzeć z zimna! Mój mąż jest genialny! Rano Zostawiamy wielkie plecaki, bierzemy wodę i snacki ze sobą i w drogę!






















Generalnie cała podróż na jęzor to jakieś 25 km w dwie strony. Jest to dość trudna wspinaczka. Nasze kolana wysiadały w drodze powrotnej. Niemniej jednak było warto! My wybraliśmy się we wrześniu - czyli totalnie poza sezonem. Dzięki temu nie było prawie w ogóle kolejki do zdjęcia (tak... brzmi to abstrakcyjnie, ale tak jest). Wyczytaliśmy, że w sezonie można nawet czekać godzinę... (common!) Kolory jesienne, pogoda - raz słońce, raz deszcz, jest wesoło, wiatr daje trochę w kość, ale widoki po prostu rekompensują każdy ból! Jak widzicie nie mamy szalonych zdjęć na języku, chociaż mimo śliskiej i mokrej powierzchni skały znaleźli się szaleńcy, którzy siadali na krawędzi, wychylali się, albo...skakali. Ja jak tam stanęłam to stwierdziłam, że 5 sekund nieuwagi i będę na dolę - nie warto ryzykować dla głupiego zdjęcia.



Tak oto nocujemy w miasteczku Odda. Dlaczego nie tym razem w namiocie? Przemokliśmy totalnie cali! Dobrze, że to nie był sezon, chociaż cena zwykłego pokoju na jedną noc była wysoka... man. Po takim trekkingu nawet podgrzane żarcie z puszki smakuje wyśmienicie. 
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: